


MATEUSZ GESSLER
Kucharz, restaurator, smakosz. Ciężko za nim nadążyć - teraz jest, za chwilę już go nie ma. Wszędzie na świecie czuje się jak u siebie, ciągle głodny ludzi, nowych wrażeń i wyzwań. Człowiek czynu, nie użala się, smutny nie bywa, bo jak mówi “nie ma na to czasu”, w gorszych chwilach podwija rękawy i działa. Napędzany litrami espresso.
Mówi o sobie “typowy chłop”, mało romantyczny, nie pochwali, rzadko powie, że kocha. Uczucia okazuje gotując i nakarmi zgodnie z zasadą “przez żołądek do serca”.
Jego kuchnia oparta na składnikach najwyższej jakości ma swoich wielbiciele, a głodni Goście tłumnie odwiedzają każde kolejne miejsce, które otworzy.
Uważa, że kuchnia jest magicznym miejscem, w którym wszystko jest możliwe. Lubi domowy slow food, szczególnie mięsa przygotowywane przez mamę i babcię w rodzinnym domu nazywając je “bombami miłości”. Ze wszystkich zup na świecie wybierze ogórkową, ale tylko z ziemniakami. Nie zje za to deseru,
ale gęstej jak smoła kawie nigdy nie odmówi. W rozmowach żartuje, że jest prawdziwym “francuskim pieskiem”, ale dzięki temu serwuje tylko to, co najlepsze. Nietypowe, nieoczywiste połączenia smakowe, które zawracają w głowie, stawiają na baczność kubki smakowe i pozostawiają niedosyt, to jego wizytówka.
Wyznawca zasady, że jeżeli w życiu powiedzie się lepiej niż innym, to trzeba zbudować dłuższy stół,
a nie wyższy płot. A do swojego najnowszego, na warszawskim Powiślu,
zaprasza codziennie od rana do wieczora (nawet bardzo późnego).
